Articles

the real legacy of the real Dallas Buyers Club is that it didn' t really have one

spędziłem brutalnie gorące lato w Teksasie 1992 zaprzyjaźniając się z elfinem wyglądającym na mężczyznę w białej koszuli biznesowej, starannie zawiązanym krawacie i Village People, wąsami z epoki disco: Ron Woodroof, szef Dallas Buyers Club, i tematem nominowanego do Oscara filmu o tym samym tytule.

minęło kilka tygodni, zanim ten człowiek, żyjący z AIDS, zaufał całkowicie nieznajomemu-i kto mógł go winić?,

Ron był jedną z setek osób w Stanach Zjednoczonych, w tym wielu powiązanych ze znacznie większymi grupami podziemnymi w San Francisco i Nowym Jorku, którzy udali się do Meksyku, Japonii i poza nią, aby przemycić nielicencjonowane leki dla pacjentów z AIDS.

sprowadzali nielegalnie wszelkiego rodzaju niezwykłe, a nawet śmiertelne substancje, które sprzedawali szalonym, rozpaczliwie chorym ludziom. Nie wszyscy byli traktowani jak Hollywood. I nie prosili o to., Często pracując w głębokiej anonimowości, odległe kluby rzucały kośćmi-oferując umierającym szansę połknięcia lub wstrzyknięcia czegokolwiek, co mogłoby utrzymać ich przy życiu przez kilka dni.

to dlaczego Ron, czy któraś z wielu innych osób prowadzących większe „kluby kupujących” w USA, zaufała komuś, kogo nie znała?

A gdyby Przybysz był agentem FBI? Albo nawet prawnika dla jednej z firm farmaceutycznych, których szefowie klubu pracowali tak potajemnie i agresywnie, aby uniknąć?,

może dlatego, że chciał rozgłosu, może dlatego, że wiedział, że umiera, ale Ron w końcu wpuścił mnie do swojego małego świata w Dallas. Zgodził się, że będę pierwszą osobą, która napisze długą historię, o lokalnej operacji, która nadal przedłuża dziesiątki, jeśli nie setki żyć, w niedzielnym magazynie Dallas Morning News.

opowiadała mi o przebieraniu się za księdza, zapychaniu bagażnika samochodu tabletkami kupionymi w Meksyku i przemycaniu ich przez punkt kontrolny w Teksasie., O przemycie narkotyków z Japonii i przedzieraniu się przez Lotniska z” palącym ” bagażem z powodu suchego lodu, którego używał do ochrony narkotyków.

Ron powiedział mi, że jego misja-często bardziej brutalnie pragmatyczna niż mądra, bardziej obca niż zawsze-pełna akcji – była sprawą czystego oświeconego interesu własnego. On i inni chcieli przeżyć jeszcze jeden dzień, i chcieli mieć prawo do samoleczenia z jakąkolwiek cholerną rzeczą, która im się podoba. Ron nie ufał wielu lekarzom. Przestraszyłby Cię, krzycząc, że nigdy, przenigdy, nie ufał rządowi.,

ale najbardziej zaskakujące było to, że Ron Woodroof wyglądał na tak mało prawdopodobnego, że mówił i robił to, co robił.

siedząc za biurkiem. Zawsze sam. Brak” klientów ” wyłożonych wewnątrz lub na zewnątrz szarej, nisko zawieszonej powierzchni biurowej w rzędzie budynków w pobliżu centrum Dallas. Tylko ten mały, zadbany, przeklinający mężczyzna, który tasował papiery, dzwonił i pracował przy kalkulatorze. „Kowboj przemytnik narkotyków” pojawił się bardziej jak sprzedawca ubezpieczeń pod świetlówkami niż emasciated Matthew McConaughey na dużym ekranie.,

Ron nigdy nie był ubrany w ubrania z Dzikiego Zachodu. Nigdy nie wspominał o rodeo. Był też bardzo świadomy, że niektórzy z jego klientów w Dallas byli gejami. Nigdy nie powiedział mi nic homofobicznego.

jego zrozumiała warczliwość z czasem zanikła – ale nie na tyle, by powiedzieć mi, czy jego „dziewczyna” była prawdziwa, jak się nazywała i jak stał się nosicielem wirusa HIV. Nie myślałem o tym, czy jest gejem, czy nie. To jego praca była prawdziwym celem – nawet jeśli jego praca, choć naprawdę żywotna i odważna, nie była na skalę widzianą gdzie indziej w Stanach Zjednoczonych.,

Inne podziemne apteki – sieć ich, od Florydy po New Jersey i nie tylko – przemycały więcej narkotyków i obsługiwały więcej ludzi niż Dallas Buyers Club. Ale Ron celowo zbudował reputację zuchwałego, śmiałego, a nawet wyśmiewającego konkurencję. Ron krzyknął, że inne kluby handlują fałszywymi narkotykami – i że jego naprawdę ratują życie. Inne kluby oddały strzał, twierdząc, że wycenił swoje narkotyki zbyt wysoko, by stać na nie chorych.,

the definitive look at the unlicencjoned AIDS drug movement is a book „Acceptable Risks” by Jonathan Kwitny. Opowiada o niewiarygodnie przelotnych, ale prawdziwych przygodach dwóch śmiałych mężczyzn z Kalifornii, którzy byli, jednoznacznie, nieznanymi ojcami chrzestnymi podziemnej apteki z AIDS – ich sag tak egzotycznych i niebezpiecznych jak film o Jamesie Bondzie, nie mówiąc już o filmie do sześciu Oscarów. Książka przedstawia, jak dwaj mężczyźni zmuszali polityków, firmy farmaceutyczne i lekarzy do zbadania, jak i jak szybko USA zatwierdzają leki dla umierających ludzi.,

w Dallas często zastanawiałam się, dlaczego Ron postanowił podzielić się ze mną tym, co okazało się ostatnimi dniami jego życia. Być może było to „akceptowalne ryzyko”: w minimalnym stopniu, reklamując się jako swashbuckler, który zrobił wszystko, aby przynieść narkotyki, miałby więcej klientów. A Ron potrzebował płacących klientów, żeby mógł kupić własne leki, żeby przeżyć.

bardzo szybko po opublikowaniu mojej historii dostałem telefon. Jeden z jego dobrych przyjaciół powiedział, że Ron właśnie zmarł, prawie sześć lat po diagnozie., Jego przyjaciel obiecał, że klub będzie żył – i przez jakiś czas tak było. Wiadomość uderzyła mnie mocno, i szybko napisałem kolejny kawałek o Ronie, ostatni, który napisałem o nim do tej pory. Pożegnanie, hołd. Naprawdę był bohaterem antyhabsburskim, człowiekiem wartym poznania i zapamiętania.

ktoś, kto był enigmatyczny. Zdesperowany, by żyć. I kogoś, kto był bardzo zły – na rząd USA, na swój okrutny los, na ludzi mówiących mu kłamstwa o tym, co może go uratować, czy nie.,

„nie kupuję niczyjej historii”, Ron powiedział mi pewnego dnia, kiedy tylko we dwoje kręciliśmy się wokół tego słabo oświetlonego biura w bloku zapomnianych budynków w Dallas.

Ron Woodroof naprawdę ufał tylko jednej osobie, która dostarczy prawdę – powiedział-a tą osobą był on sam.

  • Share on Facebook
  • Share on Twitter
  • Share via Email
  • Share on LinkedIn
  • Share on Pinterest
  • Share on WhatsApp
  • Share on Messenger